24 stycznia 2013

O poziomie nauczania i wyróżnieniach raz jeszcze...

O tym, że nowa podstawa programowa upośledza dzieci, wiedzą chyba wszyscy. Poziom coraz niższy, ale co się dziwić, jak w podręcznikach i ćwiczeniach prawnie nie ma pisania i liczenia. Pozamy literki, cyferki i na tym koniec. A żeby nauczyć się pisać, czytać i liczyć trzeba mnóstwo dodatkowych zadań zrobić. Zostają kserówki, bo wydawnictwa nie oferują zbyt wiele w swoich pakietach. No i można metodą tradycyjną pisać działania/zdania na tablicy, a dzieciaki niech przepisują i rozwiązują. Mało atrakcyjne, ale skuteczne. Dziś miałam okazję trochę popracować z uczennicą klasy drugiej. Ortografia leży, a matematyka...szkoda słów. Dziecko ma problem z przekroczeniem progu dziesiątkowego, a co ja mówię o dodawaniu i odejmowaniu w zakresie 100... Jak to dziecko nie wie ile jest 8+8, albo 8+4...To zadania na poziomie pierwszej klasy. Tylko jakby ktoś pytał - w TEJ klasie dzieci są genialne, pracuje się ponoć rewelacyjnie, żadnych problemów wychowawczych - słucham tych opowieści, a potem weryfikuję. Obok siedziały pierwszaki i w pamięci policzyły szybciej niż owa drugoklasistka. Choć najbardziej mnie rozbawiło dziś jej rozumowanie - kwestia ż wymiennego w słowie drużyna. Dziecko bez zastanowienia odpowiada: LIGA. Ale ja nie wiem, może pani tak nauczyła? A później się dziwimy, że coraz mniej młodych ludzi idzie na politechnikę, a jakiekolwiek studia kończą bez przeczytania żadnej książki. Wszystko zaczyna się od pierwszej klasy.
Poza tym trochę oburzona jestem przyznawaniem wzorowych. Dla mnie wzorowy uczeń, to ten który się WYRÓŻNIA w nauce i zachowaniu. To nie znaczy, że przestrzega wymagane normy i opanowuje wymagany program. To znaczy, że robi coś więcej, jest przykładem dla innych. Ale...są klasy, w których 3/4 uczniów jest wyróżnionych. Znam tych uczniów, są przeciętni. Tylko trzeba się popisać i zagrać przed rodzicami i dyrekcją 'dobrą' panią u której osiąga się tak cudne wyniki. I to nic, że później w czwartej klasie ci sami uczniowie (wzorowi) nie potrafią czytać płynnie ani liczyć i stwarzają problemy wychowawcze. Cóż - jak twierdzą panie - widocznie się zepsuli przez wakacje bo U MNIE w I-III byli grzeczni...
W mojej klasie wzorowych jest 9 uczniów. Czym się kierowałam? Umiejętnościami i zachowaniem. Brali udział w ogólnopolskiej olimpiadzie OLIMPUSEK, brali udział w konkursach szkolnych, angażują się w akcje społeczne, czytają samodzielnie (mimo że nie poznaliśmy wszystkich liter) książki z biblioteki, starannie i dokładnie wykonują powierzone zadania, są aktywni na lekcji. To dla mnie coś więcej niż przeciętni. Inni też ładnie pracują, ale ładna praca jest obowiązkiem, na wyróżnienie potrzeba czegoś więcej, wyjścia poza wymagany program. Trudno, niech będę ta zła, która nie stawia 15 wzorowych - bo ładnie wyglądają.

Maluchy na policji

Odwiedziliśmy wczoraj Komendę Policji w naszym mieście. Mimo atrakcji jak pies policyjny (piękny!), zwiedzanie dyżurki i podglądanie miasta na monitoringu, oglądanie radiowozu, słuchanie opowiastek z codziennej pracy policjantów, największą atrakcją cieszył się areszt. Dzieciaki uprosiły panie, żeby chociaż na chwilę otworzyły drzwi żeby mogły sobie popatrzeć przez kratę. W środku byli zatrzymani, więc nie wpuścili nas dalej. Smród z aresztu niesamowity. Posypały się więc mądre dziecięce pytania: A czy ci przestępcy się myją? A czy myją zęby? A czy dostają coś do jedzenia? A na czym śpią? A oni już do końca życia będą w więzieniu? heh, ciężko było im zrozumieć, że to nie więzienie tylko areszt, no ale...w środku był przestępca, a to już coś! Hit wycieczki powiedziałabym ;-) Poza tym maluchy przypomniały sobie numery alarmowe oraz jak się zachować w sytuacji zagrożenia, np. atakiem psa (pozycja żółwik - znacie?). Na koniec każdy otrzymał odblaskowego misia i lizaka (nawet ja!). Fajnie było, następnym razem pewnie odwiedzimy strażaków.

13 stycznia 2013

W karnawale same bale

Balony, serpentyny, zastawione stoły, muzyka, bal przebierańców - to znaczy tylko jedno: karnawał. W piątek mieliśmy zabawę na korytarzu dla wszystkich klas I-III. Maluchy pięknie się poprzebierały, najczęściej za batmanów, piratów i księżniczki. Były też pszczółki, czarownice, wróżki, i...o zgrozo - dziewczynka z trzeciej klasy przebrana za...jakby to powiedzieć - kobietę lekkich obyczajów. Wyobrażacie to sobie?! Byłam zdegustowana. Trzecia klasa!! Obcisła bluzka pełniąca funkcję sukienki ledwo zakrywającej pupę, rajstopki kabaretki, szpilki (!) i umalowana oczywiście czerwoną szminką, tusz, cienie do powiek...A my się później dziwimy, że nastolatki tak wcześnie zaczynają inicjację seksualną. Ale ja przepraszam - kto pozwolił dziecku na takie ubranie? I nie waże, że to bal przebierańców. Są jakieś granice przyzwoitości.

Godzina 9:00 wybiła, panowie zapraszają wszystkie dzieci na środek...I o dziwo, dzieci nie bardzo były zainteresowane zabawą tylko siedzeniem za stołami i jedzeniem. Niektórych prawie siłą trzeba było z sali wyganiać. Nauczyciele starali się jak mogli, żeby mobilizować dzieci do tańca, sama się wypociłam i wytańczyłam co najmniej jak po całej nocy na weselu (a zabawa trwała niecałe 3 godziny!). Tańczyliśmy w kółeczku, wężykami, parami...aż w pewnym momencie dzieci usiadły na środku korytarza stwierdzając, że są zmęczone. Nie myślcie, że nie było przerw na jedzenie i picie. Były! Co 15 minut. 
W połowie balu poddałyśmy się, przestałyśmy zachęcać dzieci do zabaw, no nic na siłę, skoro wolą siedzieć...to my nauczycielki dałyśmy maluchom przykład i tańcowałyśmy same ze sobą ;-) Przynajmniej było wesoło. Jednak niepokojący dla mnie sygnał jest taki, że rośnie nam zasiedziałe społeczeństwo. A może to taki przesadzony wniosek? 

Mimo wszystko dla mnie zabawa była udana. Dzieci twierdzą podobnie. Tyle, że mi odpowiada zabawa, a im siedzenie. Wilk syty i owca cała...


10 stycznia 2013

Oceny opisowe

Nadszedł czas, którego nie lubię. Wystawianie ocen, koniec semestru. Do ferii jeszcze co prawda 2 tygodnie, ale wszystkie papiery już teraz trzeba kompletować. Zdecydowanie nie jestem stworzona do papierkowej roboty, wręcz przeciwnie, jestem wtedy chora i zmęczona. Ale mus to mus. Sprawozdania, oceny opisowe, uzupełnienia w dziennikach i ściganie innych nauczycieli którzy gdzieś coś przeoczyli - tym ostatnio żyję. Tylko co to za życie? ;-) Dziś słów kilka o ocenie opisowej, bo taka obowiązuje w klasach I-III. Miało być ułatwienie i większa precyzja w indywidualnym ocenianiu postępów dziecka. Dla mnie jednak wystawienie oceny z przedziału A-D było o wiele lepsze. Liczenie średniej też było łatwiejsze. A teraz? 3 razy więcej roboty, bo nie wystarczy każdemu dziecku wyliczyć średnią np. z edukacji polonistycznej, matematycznej itd. tylko muszę się zastanowić nad każdym dzieckiem i podkreślić właściwe w gotowym formularzu. Przykład:
  • Uważne czytanie i wykonywanie poleceń: potrafi, częściowo potrafi, nie potrafi
  • Pismo: płynne, czytelne, estetyczne, niekształtne, niepoprawne
  • Przepisuje tekst: poprawnie, starannie, z błędami, myli litery (a co mam podkreślić u ucznia, który raz pisze poprawnie, a innym razem z błędami, albo pomyli literki? Przy ocenianiu w skali A-D to mam wpisane z jednej kartkówki A, z innej C i wyliczam średnią. A jak ogólnie ocenić by nie skrzywdzić dziecka?)
  • Czyta teksty: głoskując, sylabizując, wyrazami, poprawnie, wyraziście (a co zrobić z dzieckiem, które NIE CZYTA?)
  • Zadania z treścią: rozwiązuje samodzielnie, z pomocą nauczyciela, nie potrafi rozwiązać (no trudne do oceny, bo na tym poziomie większość zadań robimy wspólnie na lekcji, albo zadane do domu, a tam raczej rodzice pomagają, jak więc właściwie ocenić dziecko?)
  • Poznane piosenki śpiewa: chętnie, nie chętnie (to zależy od nastroju i piosenki...)
No i całe mnóstwo jest tych podpunktów i wierzcie mi, trzeba się nagłowić, żeby w miarę obiektywnie i sprawiedliwie ocenić każde dziecko. A rodzice? Jakie Wy macie zdanie na temat tych ocen? Co jest dla Was ważniejsze z perspektywy rodzica?