17 kwietnia 2013

Podania o wyjście na dwór - na wesoło

Pogoda zrobiła się iście wiosenna, choć rano jeszcze trochę padało. Trawnik mokry, ale dzieci mimo wszystko bardzo chciały wyjść na dwór (mowa o świetlicy). Do tej pory mówiłyśmy, że jak do obiadu będą grzeczni to wyjdziemy. Dziś z tym zachowaniem było średnio. Ale nadal prosili. W pewnym momencie grupa trzecioklasistów klęka przede mną i proooosi, żebyśmy tylko wyszli na dwór. Mówię im: no jak to na dwór? Przecież pani ma dla was dyktanda przygotowane (zawsze w środę piszą, bo z ortografią kiepsko), a wy chcecie pozbawić się tej przyjemności? Uparcie nadal proszą. Więc mówię, ok, to napiszcie swoje prośby pięknie na kartkach. Takie podanie o możliwość wyjścia na dwór i proszę uzasadnić swoją prośbę. Co wam będę pisać, sami przeczytajcie:







Hehe, jak Wam się podoba? To nic, że z błędami aż oczy bolą. Wyszłyśmy na dwór. Dzieciaki przeszczęśliwe. Tylko te listy postanowiłyśmy zachować, żeby im przypomnieć obietnice o grzecznym zachowaniu :-)

Kulisy teatru - warsztaty

Byliśmy dziś na wycieczce w teatrze. Tym razem nie na przedstawieniu, ale na warsztatach, by poznać kulisy i tajemnice świata teatru. Zajęcia bardzo ciekawe, choć słownictwo związane z obsługą i sprzętem nawet dla mnie było trudne do zapamiętania ;-) Ale maluchy mogły przymierzyć trochę rekwizytów, poznały pracę dźwiękowca i elektryka, a przy okazji pobawiły się światłem i dźwiękiem, były tańce i zabawy na scenie (szkoda, że widownia pusta!). A, no i wreszcie sama się dowiedziałam gdzie jest budka suflera. Prawie na środku sceny są dwie dziurki i tam w środku jest miejsce dla suflera. Ciekawe czy i teraz podpowiadają aktorom czy to już przeżytek? Wiedzieliście, że deski sceny są zrobione z drewna okrętowego i dzięki temu są tak trwałe? Sporo było teatralnych ciekawostek. Przy okazji zwiedziliśmy taki mały pokoik z projektorem z którego puszczane są filmy w kinie. Fajna sprawa, polecam!

11 kwietnia 2013

Urząd wie lepiej

Patrzę co się dzieje i z każdym dniem nabieram pewności, że w tym kraju lepiej już nie będzie. Lepiej już BYŁO. Nabór do klas pierwszych na rok szkolny 2013/2014 został zakończony. Chętnych jest 60 dzieci. W tym wiadomo, 6-latki. Powiedziałabym, że idealnie na stworzenie 3 klas po 20 osób - i w takich warunkach można naprawdę super pracować, zwłaszcza z sześciolatkami. Niestety, to nie nauczyciele ani nawet nie dyrekcja o tym decyduje, a urząd miasta. Urzędasy więc stwierdziły, że wystarczy jak będą dwie klasy trzydziestoosobowe. Wyobrażacie to sobie?! Bo podobno nie ma pieniędzy na więcej klas. Nieważne, że wg założeń podstawy programowej w klasie powinno być max 26 uczniów. Prawdopodobnie 4 uczniom trzeba będzie odrzucić podania o przyjęcie do szkoły (są spoza rejonu) i powstaną klasy 28-osobowe. To i tak za dużo. Już współczuję nauczycielkom, które owe klasy mają od września uczyć. Tyle się trąbi o posyłaniu 6-latków do szkół, o przygotowaniu placówek, kształceniu nauczycieli pod kątem nauczania 6-latków, o nielicznych klasach...I CO Z TEGO?! Skoro ci w urzędzie wiedzą lepiej...panie dadzą radę. Już nie wspomnę, że nawet w sali tyle ławek i krzesełek nie ma, żeby zmieścić taką ilość maluchów. Straszny mamy kryzys w edukacji, że nawet nie można dzieciom stworzyć godnych warunków do nauki - bo nie ma pieniędzy (a przynajmniej tak się to tłumaczy). O co chodzi naprawdę - nie wie nikt...

10 kwietnia 2013

Biskup w szkole

Za kilka dni w naszej szkole podobno wielkie wydarzenie. Odwiedziny biskupa! To co się dzieje w związku z ową wizytą to istne wariactwo. 50 nauczycieli jest w czasie lekcji oddelegowanych na spotkanie z biskupem, i nieważne, że w tym czasie powinni mieć lekcje ze swoimi klasami. Lekcje albo odwołane, albo zastępstwa, bo przecież skromne progi naszej szkoły raczy przekroczyć wielebny. Jak zdążyłam zauważyć w planie - w świetlicy na jednej godzinie lekcyjnej w ramach zastępstwa będą przebywały jednocześnie 3 klasy. A pani będzie jedna. Już pomijam fakt JAKIE to klasy (wyjątkowych gagatków!). Nie ważne, że fizycznie ciężko będzie ich tam pomieścić w tej małej sali. Dyrekcja nieraz już mówiła: jakoś się upchnie ;) No i pani jakoś będzie musiała ten tłum ogarnąć. W czytelni też nie lepiej. Mnie Bogu dzięki to wszystko omija. Nigdzie mnie nie delegują, zastępstwa też nie dają (po co? Przecież zastępstwa są płatne, a świetlica to oszczędności).
Po raz kolejny udowadniamy, że polska szkoła ze świeckością nie ma nic wspólnego. Przykre, ale prawdziwe...