Nadszedł TEN dzień. 14 października, godzina 7:30 zbiórka przed szkołą. Dzieci z uśmiechem na twarzy, rodzice z wielkim strachem w oczach, dookoła pełno walizek. I ja, trochę zagubiona i niepewna tego co ma się wydarzyć w ciągu najbliższych pięciu dni. Autokar już czeka, policjanci przeprowadzają kontrolę. Dochodzi ósma, możemy jechać.
Tak oto ruszyliśmy po raz pierwszy na Zieloną Szkołę do Dusznik Zdroju.
Z podróży najbardziej zapamiętałam wszechobecne: prooooszeeee paaaaaaaniiiii, daaaaleeeeekooooo jeeeeszzczeeeeee? - i tak przez ponad 3 godziny. Aviomariny nie na wszystkich podziałały, 3 dzieci i tak wymiotowało. Ale mimo tych przygód szczęśliwie dotarliśmy na miejsce ok. 11:30.
Przywitała nas miła pani, pokazała ośrodek i przydzieliła pokoje. I już na starcie okazało się lepiej niż moglibyśmy oczekiwać. Cały obiekt był remontowany 2 lata temu, więc standard był naprawdę super (przyznam, że lepszy niż u mnie w domu ;P). Była z nami też mama jednego z uczniów, myślałam że będziemy miały pokój dwuosobowy, ale i tu się myliłam, spałyśmy w jedynkach. Dzieciaki zadowolone bo w pokojach był telewizor ;-) Im niewiele trzeba do szczęścia. Jedzenie było przepyszne, dzieci na stołówce miały dyżury, i o dziwo - zjadały wszystko z talerzyków :)
Pierwszego dnia po południu byliśmy na spacerze w Parku Zdrojowym, kosztowaliśmy leczniczych wód mineralnych (w opinii dzieci woda smakowała jak krew i jak wódka - nie wnikam skąd mają takie skojarzenia...), słuchaliśmy muzyki. F. Chopina przy świecącej fontannie i zwiedziliśmy dworek Chopina. Pogoda tego dnia była piękna, więc największą atrakcją było rzucanie liści w parku.
Następnego dnia rano mieliśmy krótką lekcję edukacji wczesnoszkolnej, a zaraz później wycieczkę w góry do schroniska pod Muflonem. Muflonów w tych górach już nie ma, ale hitem okazał się pies o takim imieniu. Po południu był spacer nad Zielony Staw, a wieczorem dyskoteka i zabawy muzyczno-ruchowe. Z ciszą nocną nie było problemów, dzieciaki tak się wyszalały w ciągu dnia, że o 22ej już wszyscy spali (oprócz mnie ;)). Przyroda wokół zachwycała mnie na każdym kroku, pełnia jesiennych barw, tego nie da się zobaczyć w mieście.
W środę rano wybraliśmy się na Jamrozową Polanę, gdzie znajduje się Centrum Polskiego Biathlonu. Poznaliśmy tam nową dyscyplinę sportową. Największą atrakcją tego dnia było zbieranie łusek po nabojach - dzieci tworzyły prawdziwe kolekcje! A ja, okrutna pani nie pozwalam im się bawić w wojnę ani żadne strzelanki. Po południu były mini zawody sportowe na ścieżce zdrowia - i tu nawet ja nabiłam sobie guza ;) Ważne, że dzieciom nic się nie stało. Było za to sporo dobrej zabawy.
W czwartek odwiedziliśmy Muzeum Papiernictwa, gdzie mieliśmy warsztaty samodzielnego czerpania papieru. Przyznam, że to była atrakcja nie tylko dla dzieci, ale i dla mnie :-)
Po południu był czas na zakup pamiątek. Miałam wrażenie, że w czasie całego wyjazdu dzieci najbardziej czekały na moment, w którym mogą wydać wszystkie oszczędności. Niektórzy rodzice tutaj naprawdę przesadzili dając dziecku np. 200 zł na zaledwie 5 dni...
Wypada napisać jeszcze parę słów o kontaktach z rodzicami podczas pobytu. Kilkoro dzieci na początku trochę płakało, ale poprzytulałam, opowiedziałam kilka historii ze swojego dzieciństwa i już było ok. Niektórzy rodzice zadzwonili tylko pierwszego dnia zapytać czy dojechaliśmy szczęśliwie, ale była i matka która wydzwaniała do dziecka 4 razy dziennie i jeszcze wpędzała dzieciaka w poczucie winy, bo syn był zajęty (impreza była) i nie chciał z mamusią rozmawiać. Cóż, nadgorliwość - cecha straszna!
Niektórym musiałam powiedzieć wprost - proszę nie dzwonić, bo dziecko sobie super radzi, ale po telefonie od rodziców się rozklejało. Generalnie grafik zajęć był tak bardzo napięty, że dzieci nie miały czasu na nudę ani tęsknotę.
Wieczorami czytałyśmy dzieciom bajki do snu, to dobry zwyczaj, maluchy szybko się wyciszały i chwilę potem już zasypiały. Szkoda, że nie wszyscy rodzice to praktykują.
Chciałam jeszcze obalić mit, że to chłopcy są bałaganiarzami. Przez 5 dni było tak samo, sami zobaczcie!
Pokój dziewczynek:
Pokój chłopców:
I jeszcze kilka zdjęć imprezowych, z dyskoteki i konkursu MAM TALENT:
A propos dyskoteki, muszę przyznać, że dzieciaki pomimo kłótni jakie się między nimi zdarzały, tworzą naprawdę zgraną klasę. Nikogo nie trzeba było zachęcać do tańca, sami zrobili kółko i tańczyli wspólnie całą klasą :-)
Czy jestem zmęczona? Już nie. Na miejscu była naprawdę super opieka pedagogiczna, miałam nawet trochę czasu dla siebie. Ale jak już emocje opadły i wróciłam do domu to o 19:30 padłam spać... :-)
Najważniejsze, że dzieci zadowolone, spisały się na medal. Już nie mogą się doczekać kolejnego wyjazdu, kto wie, może jeszcze w tym roku szkolnym pojedziemy na 3 dni...?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz