Za kilka dni w naszej szkole podobno wielkie wydarzenie. Odwiedziny biskupa! To co się dzieje w związku z ową wizytą to istne wariactwo. 50 nauczycieli jest w czasie lekcji oddelegowanych na spotkanie z biskupem, i nieważne, że w tym czasie powinni mieć lekcje ze swoimi klasami. Lekcje albo odwołane, albo zastępstwa, bo przecież skromne progi naszej szkoły raczy przekroczyć wielebny. Jak zdążyłam zauważyć w planie - w świetlicy na jednej godzinie lekcyjnej w ramach zastępstwa będą przebywały jednocześnie 3 klasy. A pani będzie jedna. Już pomijam fakt JAKIE to klasy (wyjątkowych gagatków!). Nie ważne, że fizycznie ciężko będzie ich tam pomieścić w tej małej sali. Dyrekcja nieraz już mówiła: jakoś się upchnie ;) No i pani jakoś będzie musiała ten tłum ogarnąć. W czytelni też nie lepiej. Mnie Bogu dzięki to wszystko omija. Nigdzie mnie nie delegują, zastępstwa też nie dają (po co? Przecież zastępstwa są płatne, a świetlica to oszczędności).
Po raz kolejny udowadniamy, że polska szkoła ze świeckością nie ma nic wspólnego. Przykre, ale prawdziwe...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz