Po dzisiejszej zabawie wyjątkowo odechciało mi się udziału w kolejnych karnawałowych imprezach. Dzieciaki czują się już taaaakie dorosłe (w trzeciej klasie), że ciężko ich zmobilizować do czegokolwiek. Najchętniej biegałyby po korytarzu, albo chowały się pod stołami. Tańczenie to wstyd, złapanie kogoś za rękę, czy choćby ramię - niedopuszczalne w ich mniemaniu - toż to miłość od razu...
Powiecie - no tak, my w podstawówce na dyskotekach też podpieraliśmy ściany zamiast tańczyć...
W tym roku nawet do przebierania się za bardzo nikt nie przyłożył. Chłopcy w większości "przebrali" się za sportowców - piłkarzy, zatem wystarczy koszulka Zagłębia, krótkie spodenki i już powinnam uznać, że dzieciaki są przebrane.
Starałam się początkowo zebrać ich w kółko, zachęcić do zabawy, ale głową muru nie przebiję. Nie chcą się bawić - trzeba ich zostawić, przecież nic na siłę. Płacimy za tą imprezę 100 zł od klasy. I tak się zastanawiam, czy jest sens? Skoro dzieci wcale bawić się nie chcą, a przebranie się to wielka łaska? Tak naprawdę największą atrakcją jest to, że nie ma lekcji. Ja siedzę w potwornym hałasie (muzyka + krzyki dzieci), panowie grają trzeci rok z rzędu ten sam repertuar...zrobiło się nudno. Może czas na zmiany?
Może za rok zamiast karnawału pojedziemy sobie na jakąś wycieczkę i będzie z tego więcej pożytku niż z podpierania ścian na korytarzu?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz