Witajcie po długiej przerwie!
Nie było mnie tu od kwietnia, więc w skrócie opiszę (może w kilku postach) co się wydarzyło przez ostatnich kilka miesięcy.
Maj i czerwiec był wyjątkowo pracowity, bo przed zakończeniem roku szkolnego było tak wiele spraw do załatwienia, że niekiedy zapominałam jak się nazywam. Sporo problemów wynikających z korzystania z e-dziennika i generalnie nie najlepsza kondycja psychiczna wynikająca z relacji z moim przełożonym.
Teoretycznie trochę udało mi się odsapnąć na czerwcowym wyjeździe do Barda na zieloną szkołę. Ale tylko teoretycznie...bo w praktyce jak już ogarnęłam dzieciaki, to otwierałam komputer i zaczynałam pracę w e-dzienniku. Zatem noce były bardzo krótkie, a dzieci fundowały pobudkę już o 5 rano. To były tylko trzy dni, ale praca 24h/dobę więc lekko nie było. Drugiego dnia za taki ranny zryw z łóżka zabrałam największych łobuziaków na boisko i zafundowałam poranną gimnastykę. 10 okrążeń wokół boiska. Niektórzy padli już po drugim.
Wieczorem tak samo - biegali. I następnego poranka był taki spokój, że można było spać do 8mej ;-) Polecam - zdrowo zmęczyć dzieci - to zawsze działa!
Poza tym był czas na spacery po okolicznych Górach Bardzkich, odwiedziliśmy pracownię rzeźbiarską p. Janusza Giejsona, podziwialiśmy piękną ruchomą szopkę i świetnie się bawiliśmy na wieczornych dyskotekach.
Największą atrakcją była kopalnia w Złotym Stoku oraz Średniowieczny Park Techniki. Przewodnik szybko zyskał sympatię dzieci, były zachwycone. Był też czas na płukanie złota - dzieci zabrały ze sobą do domów fiolki z wypłukanym osobiście złotem.
Jeśli chodzi o sam ośrodek i warunki w jakich spaliśmy...cóż, luksusów jak w Dusznikach nie było. Ośrodek wymaga remontu i widać to niestety gołym okiem. Od lat zaniedbany, choć wciąż funkcjonuje. Jedzenie - niby kwestia gustu, ale mając porównanie z ofertą Dusznik-Zdroju, moim zdaniem beznadziejne.
Słowem - byłam, przeżyłam, ale więcej do Barda się nie wybieram, przynajmniej nie na zieloną szkołę...
Kilka zdjęć z pobytu:
Widok ze wzgórza
Ruchoma szopka
Aniołek w pracowni rzeźbiarza
Złoto w kopalni - Złoty Stok
Taka instrukcja (w kopalni)
Płukanie złota
Tyle o Zielonej Szkole...
W czerwcu mieliśmy jeszcze klasowe ognisko połączone z rodzinną zabawą w podchody. Pierwsze zadanie polegało na wykonaniu proporców drużyn. Podzieliliśmy się na 4 drużyny - dwie goniące i dwie uciekające - dzieci razem z rodzicami wspólnie szukali znaków, rozwiązywali zadania i starali się jak najszybciej dotrzeć do celu. Kiedy spotkaliśmy się już w miejscu zbiórki zostało jeszcze ostatnie zadanie do wykonania - złamanie szyfru, który mówił gdzie ukryty jest skarb. Dzieci szybko rozwiązały zadanie i udały się do piaskownicy, by odkopać magiczną skrzynkę. Jeden z tatusiów bardzo się postarał i zakopał skarb dość głęboko. Niektórzy już wątpili, czy na pewno coś w ziemi jest ukryte. Ostatecznie udało się - w skrzyni znajdował się złoty puchar dla całej klasy za udział w podchodach.
Później był czas na wspólne ognisko, pieczenie kiełbasek, a nawet sadzenie kasztanowców w ramach edukacji przyrodniczej.
To był naprawdę udany dzień!
Wakacje nastały bardzo szybko, czas pędzi jak szalony. Mam wrażenie, że ledwo zaczynałam prowadzić pierwszą klasę, a tu już trzecia w połowie!
W czerwcu mieliśmy jeszcze klasowe ognisko połączone z rodzinną zabawą w podchody. Pierwsze zadanie polegało na wykonaniu proporców drużyn. Podzieliliśmy się na 4 drużyny - dwie goniące i dwie uciekające - dzieci razem z rodzicami wspólnie szukali znaków, rozwiązywali zadania i starali się jak najszybciej dotrzeć do celu. Kiedy spotkaliśmy się już w miejscu zbiórki zostało jeszcze ostatnie zadanie do wykonania - złamanie szyfru, który mówił gdzie ukryty jest skarb. Dzieci szybko rozwiązały zadanie i udały się do piaskownicy, by odkopać magiczną skrzynkę. Jeden z tatusiów bardzo się postarał i zakopał skarb dość głęboko. Niektórzy już wątpili, czy na pewno coś w ziemi jest ukryte. Ostatecznie udało się - w skrzyni znajdował się złoty puchar dla całej klasy za udział w podchodach.
Później był czas na wspólne ognisko, pieczenie kiełbasek, a nawet sadzenie kasztanowców w ramach edukacji przyrodniczej.
To był naprawdę udany dzień!
Wakacje nastały bardzo szybko, czas pędzi jak szalony. Mam wrażenie, że ledwo zaczynałam prowadzić pierwszą klasę, a tu już trzecia w połowie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz