I znów wraca temat zadań szkoły. Co jest ważniejsze - nauka czy wychowanie? A może równowaga? Różne już słyszałam opinie: szkoła ma tylko uczyć, od wychowania są rodzice, albo druga skrajność: rodzice nie robią nic, a szkoła ma i nauczyć i wychować ich cudne dziecko. Ja wychodzę z założenia, że przy właściwym wychowaniu, to i nauka łatwiej pójdzie, mam więc za zadanie stworzyć takie warunki wychowawcze, które będą sprzyjały nauce. Co to znaczy w praktyce? Otóż to, że czasem 5, a czasem 15 minut lekcji poświęcam na sprawy wychowania. Bo dzieciom często trzeba niektóre rzeczy powtarzać zanim dotrze. Na przykład:
- że nie wolno biegać w czasie przerwy, bo to stwarza zagrożenie bezpieczeństwa,
- że nie wolno jedzenia wyrzucać do kosza, bo są nawet w naszej szkole dzieci, które kanapek nie mają i jedzenia nie wolno marnować
- że należy się dzielić i w razie potrzeby pożyczać sobie przybory szkolne
- że nie wolno się bić, kopać, popychać, wyśmiewać, przezywać, bo to nie jest sposób na budowanie pozytywnych relacji koleżeńskich (i tu polecam zabawy dramowe!)
- że słuchamy się wzajemnie i nie przeszkadzamy w zajęciach, bo kiedy sami mówimy to też chcemy by ktoś nas słuchał
- że wstajemy za każdym razem, gdy ktoś wchodzi do naszej klasy, bo w ten sposób wyrażamy swój szacunek do starszych
i tak dalej...
Czy to działa? Działa! Jest coraz lepiej, choć co parę dni pojawiają się nowe problemy i znów jest rozmowa wychowawcza. Ktoś pomyśli, że tracę czas, bo szkoda lekcji - powinnam przecież uczyć, a nie gadać o kanapkach i kulturze. Dla mnie jednak nie jest to czas stracony, to czas dobrze zainwestowany. Owoce być może zobaczę za kilka lat. Wierzę, że będą to dobre owoce :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz