Chciałabym dziś wyprowadzić z błędu tych, którzy wierzą w medialne bzdury, że nauczyciel rzekomo pracuje 3 godziny dziennie i ma tyyyyle wolnego czasu. Owszem, jest jeden taki dzień, piątek - kiedy o 9:50 jestem wolna i zaczynam weekend (choć przyznam szczerze, że jeszcze nie udało mi się wyjść o czasie ze szkoły).
Ale wróćmy do pozostałych dni, które w ostatnim czasie wyjątkowo się dłużą. Spędzam w szkole więcej czasu niż w domu, już nawet mąż czyni mi zarzuty, że za mało się domem zajmuję, bo ciągle tylko praca i praca. W ciągu 2 tygodni 4 konferencje - powroty do domu po 18tej (od samego rana w szkole!). Wczoraj - dni otwarte - znów 9 godzin na pełnych obrotach. Dziś - zebrania z rodzicami, znów wracam późno. W poniedziałek znów szkolenie, środa - rada pedagogiczna, później jeszcze spotkanie wielkanocne i przedstawienie dla rodziców. Gdzieś w międzyczasie inscenizacja dla mieszkańców pomocy społecznej, przygotowania do konkursów, organizacja wycieczek i mnóstwo tzw. papierkowej roboty - sprawozdania, protokoły, rozliczanie finansów, sprawy wychowawcze, spotkania z pedagogiem, psychologiem, logopedą, przygotowywanie informacji opisowych o każdym uczniu, sprawdzanie sprawdzianów i zadań domowych, usprawiedliwienia, prowadzenie zajęć wyrównawczych i dla uczniów zdolnych. Ach, zapomniałam, że do zajęć jeszcze muszę się przygotowywać, żeby nie prowadzić lekcji tak z pierwszej łapanki. Kiedy więc mam to wszystko zrobić, skoro w szkole spędzam rzekomo 3 godziny? Oczywiście, że po godzinach (tablicowych), bo to też część moich obowiązków, a to że mam 3 lekcje, nie znaczy, że PRACUJĘ tylko 3 godziny. Formalności też zajmują mój czas.
Zapytacie: chwalisz się czy żalisz? Otóż, ani jedno ani drugie. Chcę po prostu przedstawić na czym w rzeczywistości polega praca nauczyciela, bo to nie tylko 3 godziny przy tablicy.
Nie narzekam, cieszę się z tej pracy, mimo że jak wiecie - papierkowej roboty nie lubię. Ale dzieciaki lubię bardzo i to powód dla którego jestem w tej pracy. Owszem, problemy też są, ale nie ma sytuacji bez wyjścia, każdy dzień niesie nowe wyzwania, więc na chwilę obecną rutyna raczej mi nie grozi :-)
To naprawdę fajna praca, choć nie każdy się do niej nadaje. Niektórym
wystarczy godzina, innym 5 minut spędzone w szkole by powiedzieć
nauczycielowi, który jakoś ogarnął grupę rozwrzeszczanych maluszków: podziwiam pani/pana pracę, ja bym tak nie mógł. Takich jest niewielu, jednak są rodzice, którzy potrafią docenić nasz wysiłek włożony w naukę i wychowanie ich dzieci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz