Spojrzałam na szkolny kalendarz i uświadomiłam sobie, że za chwilę koniec roku! Spytacie, jak to za chwilę, przecież dopiero końcówka marca? A ja się martwię, że zabraknie mi na wszystko czasu, bo ten pędzi jak szalony. Zaraz święta, a to w szkole oznacza 6 dni wolnego, a później egzamin klas 6 i znów wolne, w kwietniu egzaminy gimnazjalne i znów 4 dni wolnego i tym sposobem tracę dokładnie 2 tygodnie. Jak dołożę do tego parę wycieczek przedmiotowych i weekend majowy, to okaże się, że lada moment czerwiec i koniec roku :-) Tylko nie wiem czy bardziej mnie ta wiadomość cieszy czy smuci...
Oficjalnie w czasie egzaminów nie ma zajęć dydaktycznych, ale szkoła zapewnia zajęcia opiekuńczo-wychowawcze dla dzieci wymagających opieki. Tzn. praca pań w świetlicy dostosowana jest do faktycznych potrzeb dzieci. Rodzice mieli określić czy i w jakich godzinach ich dziecko będzie wymagało opieki świetlicowej. Generalnie mówimy na zebraniach, żeby w miarę możliwości organizować opiekę w domu, są przecież dziadkowie. Jest jednak parę osób, które nie mają z kim pociech zostawić i muszą przyjść do świetlicy. Rok temu deklarowało się 7 osób. Przyszły dwie. Po 3 godzinach zostało jedno dziecko i pani. No i problem. Dzieciak się nudzi, chce do domu (bo tam chociaż komputer by miało), a pani przez to jedno dziecko uziemiona.
Zaraz ktoś mi powie, że my nauczyciele mamy za dużo wolnego, bo wakacje, ferie, święta a teraz jeszcze jakieś egzaminy i wszyscy mają wolne. Otóż nie proszę państwa! To dzieci mają wolne, a panie i tak są w tym czasie w pracy. Ja na przykład jestem oddelegowana do pracy w komisji egzaminacyjnej w innej szkole - jako osoba z zewnątrz. Pozostali nauczyciele podobnie. Tłumaczymy rodzicom, że to później problem dla dziecka, jak zostanie samo w świetlicy. Tym bardziej, że w tych dniach nie ma w szkole obiadów. Ile osób przyjdzie faktycznie, zobaczymy za miesiąc.
Tymczasem zastanawiam się jak rodzice sobie radzą w wakacje? Przecież to dwa miesiące, rzadko które dziecko wyjeżdża na cały ten okres, a rodzice urlopu tak długiego też nie mają. Co wtedy robią z dzieckiem jak szkoła zamknięta? Albo teraz przed świętami wielkanocnymi, szkoły mają wolne od czwartku, ale większość społeczeństwa pracuje do piątku, szkoła opieki w tych dniach nie zapewnia. Więc jak? Dwa dni dziecko może zostać samo w domu, albo ma jakąś inną opiekę, a wtedy jak są egzaminy to już nie ma opieki? Czy to może wyręczanie się szkołą, podejście, że skoro jest możliwość darmowej opieki to rodzice chętnie skorzystają?
Czasem mam mieszane uczucia, w tym roku co prawda nie siedzę w świetlicy do 16tej, ale rok temu przed świętami mnóstwo rodziców odbierało dzieciaki na ostatnią chwilę. Wpadali zdyszani do szkoły, bo wcześniej zakupy musieli zrobić, prezenty kupić, obiad ugotować. To po co im dziecko do tego? Niech siedzi w szkole do 16tej, panie się zajmą. Nie chciałabym wrzucać wszystkich do jednego worka, bo wiem, że są rodziny w naprawdę trudnej sytuacji, jednak mam wrażenie, że niektórzy rodzice wychowanie i opiekę zwalają na nauczycieli, bo jak sami mawiają: muszą odpocząć od dzieci. Takie czasy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz