21 grudnia 2012

Wigilia klasowa

O Bożym Narodzeniu słów kilka. Wczoraj mieliśmy klasową wigilię. Byli też rodzice. Usiedliśmy w kręgu, zaśpiewaliśmy przy dźwiękach gitary kilka kolęd a później przeczytałam dzieciom krótkie opowiadanie. Morał z historii był bardzo prosty: aby w całym przedświątecznym zamieszaniu wśród światełek, prezentów, choinek, zakupów, pieczenia nie zapomnieć celu, którym jest Jezus Chrystus. Świat świętuje właśnie Jego urodziny. Ja nie będę się rozwodzić nad ideologią tych świąt. Chciałam tylko zwrócić uwagę dzieci na TEGO, który w Betlejem się narodził i przypomnieć jakie to ma dla nas znaczenie teraz. Ogólnie było bardzo przyjemnie, świętowaliśmy całe 3 godziny, a na koniec maluchy uraczyły mnie piernikową chatką ;-)

18 grudnia 2012

Gramatyka i ortografia w opłakanym stanie

Dziś słów kilka o gramatyce i ortografii. Miałam zastępstwo w klasie czwartej. Planowo - lekcja języka polskiego. Hm, polonistką nie jestem, ale coś trzeba było wymyślić, żeby nie skończyło się na czytaniu gazet przez dzieciaki i rzucaniu papierkami po klasie. A wierzcie mi - TA czwarta klasa to wyjątkowe gagatki. Pierwsza rzecz jaka przyszła mi do głowy to krzyżówka z hasłem: Boże Narodzenie. I to nawet trafiony pomysł, dzieciaki układały, potem wspólnie omawialiśmy. A później prosta zabawa polonistyczna: jedno dziecko mówi alfabet, drugie mówi STOP i na daną literkę dzieciaki wymyślają na czas np. jak najwięcej przymiotników, rzeczowników, czasowników. Lubią to, bo w zabawie jest rywalizacja (kto wypisze więcej w ciągu 30 sekund), a przy okazji powtarzają części mowy. Lekcja zleciała bardzo szybko, nie taki diabeł straszny jak go malują ;-) Ale najlepszy ubaw miałam kiedy zebrałam kartki z krzyżówkami i uważnie przestudiowałam co dzieciaki tam wypisały.
Zresztą, sami poczytajcie na jakim poziomie jest ortografia i gramatyka:
  • spendzamy zamiast spędzamy
  • hoinka, choijnka, hojynka --> choinka
  • hmury --> chmury
  • hudy --> chudy
  • bompka --> bombka
  • stuł --> stół
  • muwić --> mówić
  • mrógać --> mrugać
  • Stwożyciel --> Stworzyciel
  • obróz --> obrus
  • otfierajom --> otwierają
Bo już nie wspomnę, że dla niektórych wyrazy: huk, hak, hór (oczywiście miało być chór!) to wg niektórych dzieci są przymiotniki...
Albo takie zdanie: 
- Dzielimy się zy rodzinom
No nie razi Was to po oczach? Bo mnie strasznie! Jeszcze zrozumiałabym kilkoro dzieci z dysortografią, dysleksją, ale nikt mi nie wmówi, że 3/4 klasy ma dysortografię!
Ja się tylko zastanawiam jakim cudem oni zdali to czwartej klasy. To kolejny dowód, że z roku na rok jest coraz gorzej, poziom nauczania coraz niższy. I zastanawiam się czy jeszcze będzie lepiej, czy już było...?


7 grudnia 2012

Kiermasz Bożonarodzeniowy

Dziś pierwszy dzień kiermaszu Bożonarodzeniowego. Trochę wcześnie, bo do świąt jeszcze dwa tygodnie, ale pieniążki zbieramy na szczytny cel, więc potrzeba czasu na zrobienie zakupów i rozdanie paczek dla najbardziej potrzebujących rodzin. A takich mamy w szkole dość sporo. W zeszłym roku udało nam się zebrać ponad 600zł. Ile tym razem - okaże się w środę. Teraz było bardziej oszczędnie, bo miałyśmy mało materiałów. Dzieciaki się przykładały do pracy i takie oto powstały efekty (były jeszcze choinki z piórek, ale rozeszły się w błyskawicznym tempie):




 Jak Wam się podoba? Sama miałam przy tym sporo radości, bo dla mnie wszelka forma działań plastyczno-technicznych to po prostu arteterapia - bezcenna po ciężkim dniu pracy. Naprawdę polecam!

6 grudnia 2012

Śpiąca Królewna - Moskiewska Rewia na Lodzie

Byliśmy dziś na wycieczce we Wrocławiu. Moskiewska rewia na lodzie - wspaniałe widowisko teatralne "Śpiąca Królewna" i gra aktorska na lodowisku. Ukłony w stronę Rosjan. Cudne pozy (niestety zdjęcia kiepskiej jakości, a na filmikach wszytkiego nie udało mi się nagrać), nie wiedziałam, że na łyżwach można skakać na skakance! Dzieciakom też się podobało. Główna fabuła to Śpiąca Królewna, ale przewijały się też inne bajki: Kot w butach, Alibaba, Czerwony Kapturek, Królewna Śnieżka, Kopciuszek). Zresztą, sami zobaczcie fragment (to końcowy taniec Śpiącej Królewny z Księciem i wszystkich zaproszonych na wesele gości):


I wszystko byłoby fajne, gdyby nie jedno ALE - obsługa imprezy i ogólna organizacja. Kazano nam przyjechać na 10tą, aby odebrać bilety z kasy. Po dwóch godzinach podróży, dzieciakom strasznie chciało się do toalety - niestety groźni ochroniarze na to nie pozwolili. Kazali czekać na zewnątrz, bo w środku jest 1500 osób i tamci jeszcze nie wyszli, więc oni nikogo nie mogą wpuścić. Tak więc 40 minut czekaliśmy sobie na mrozie łapiąc padający z nieba śnieg. Kiedy wreszcie doprosiłam się, aby chociaż część dzieci wpuszczono do toalety, panie na nas nakrzyczały, że dzieci za wolno idą, bo przecież trzeba BIEGIEM. Miała wpuszczać małymi grupkami, weszła tylko 5 dzieci, kolejna 7ka nie doczekała, musieli wytrzymać jeszcze trochę. Z sali zaczęły wychodzić tłumy. I przyszła kolej na wejście - ochroniarze z groźnymi minami w końcu nas wpuścili.
Idziemy na górę, zajmujemy miejsca w wyznaczonym sektorze, a tam ... biznes - pan sprzedający miecze świetlne i te długie baloniki (jakby to naprawdę było na przedstawieniu niezbędne. Dzieciaki zamiast zajmować miejsca koniecznie chciały kupić te gażdżety (koszmarnie drogie!). Moim zdaniem atrakcja totalnie nie na miejscu - ale czego się nie robi dla kasy, przecież tyle dzieci, bez rodziców więc nikt ich nie odwiedzie od pomysłu kupienia kolejnej głupiej zabawki.
Samo przestawienie bardzo fajne, dzieciaki zadowolone, mimo że jednak trochę było zimno. Ale na koniec...
Cóż, chcieliśmy uniknąć zamieszania i puszczaliśmy inne grupy przodem, wychodziliśmy na końcu licząc, że na spokojnie pójdziemy do toalety, dzieciaki sobie kupią jedzenie, picie i dopiero wyjdziemy. 5 minut później podchodzi do nas barczysty ochroniarz i oburzony krzyczy na nas, dlaczego my tu jeszcze stoimy (bo czekamy aż dzieci wyjdą z toalet w których są ogromne kolejki), że mamy natychmiast zabrać dzieciaki i opuścić hol. I TO JUŻ! Pokrzyczeli, zwyzywali, poużywali sobie na nas brzydkich słów. Jakby naprawdę te dzieci komuś przeszkadzały. Bali się chyba, że jeszcze raz niezauważeni przemkniemy na widownię bez biletów. Żadne tłumaczenia nie pomagały, panowie potraktowali nas jak kibiców na stadionie do których trzeba z 'mordą' bo inaczej nie zrozumieją. Zaprezentowali chamstwo w najwyższym wydaniu. Uczymy dzieci kultury, ale to niewiele pomoże jak wokół tyle chamstwa, ot, tak panowie dali dzieciom przykład jak NIE NALEŻY SIĘ ZACHOWYWAĆ. I mimo udanej rewii, pozostał nam niesmak...

4 grudnia 2012

O dysleksji i ADHD czyli jak papierkiem zastąpić wychowanie

Przyszło mi uczyć w czasach wszechobecnych 'papierków' na wszystko. Zła jestem coraz bardziej, bo teraz rodzice zamiast zająć się porządnym wychowaniem dziecka, szukają tylko usprawiedliwień swojej bezradności w postaci papierków z poradni i różniastych orzeczeń. A bo dysleksja...i wszystko inne na dys..., bo ADHD, a bo nadpobudliwy, bo przewrażliwiony...bo ON TAK MA. 
Zastrzeliła mnie dziś jedna matka, której syn stale stwarza problemy wychowawcze, rozmowy z nią marne przynoszą skutki, a działania pedagoga były krótkotrwałe. Zatem szanowna mamusia udała się do prywatnego psychologa, poprosiła o wystawienie stosownego papierka i dziś raczyła mnie poinformować:
- syn jest troszkę nadpobudliwy i on będzie miał takie zaświadczenie, że jak będzie chciał spacerować na lekcji to pani musi mu na to pozwolić.
Cóż, jest papier, przestrzegać trzeba. Ale ostrzegłam mamusię, że dziecko JUŻ MA spore zaległości, a na wyrównawczych też nie pracuje, zatem jak będzie sobie spacerował to już kompletnie nie opanuje wymaganego materiału, więc niech się mamusia nie zdziwi jak dziecko będzie musiało powtarzać klasę. I zapowiedziałam, że jak chce spacerki to wyślę na korytarz, bo w klasie mu na to nie pozwolę. No bo jak mam pierwszakom wytłumaczyć: Wy musicie siedzieć i mnie słuchać i pięknie pracować, a Adaś może chodzić bo ma 'papierek na chodzenie'.
Ja rozumiem trudną sytuację rodzinną, ale bez przesady. Nie można papierkiem zastąpić wychowania. Dla mnie dzieciak jest po prostu rozpuszczony, a mamusia niekonsekwentna. Bo wciąż słyszę jak to pozabierała mu wszystkie przywileje i ona nie wie co ma robić, a na drugi dzień daje dziecku 20zł na wydatki w sklepiku szkolnym, stawia mu na ławce puszkę coca-coli i życzy miłego dnia. Ot co - ograniczenie przywilejów...
Ech, wiele bym jeszcze mogła na ten temat. Ale starczy psucia nerwów na dziś. 
Z dzieckiem trzeba przede wszystkim pracować, pracować i jeszcze raz pracować. A to zadanie należy w dużej mierze do rodziców, nauczyciel jest tylko tym, który wskazuje kierunek tej pracy. Nie zwalajmy więc wszystkich niepowodzeń na dysleksję i ADHD, bo wbrew pozorom 'lewe papierki' są krzywdą a nie przywilejem dla dzieci. Z niejednego dyslektyka wyrósł polonista (ukłony w stronę Tusi ;-)). Proszę, nie nadużywajmy orzeczeń z poradni.
PS> Co do Adasia, wystosowałam wniosek o przebadanie go w PPP, bo prywatny psycholog nieco podejrzany mi się wydaje...

3 grudnia 2012

Rady mądre inaczej - jak dbać o dobrą opinię?

Czuję się coraz bardziej osamotniona w swojej walce o te dzieciaki. Walce, bo przecież to codzienne zmagania, by nauczyć ich czytać, pisać, liczyć i jeszcze trochę kultury. Pojawiają się problemy, z którymi czasem nie wiem co robić:
  • dziecko nie przyjdzie do szkoły, bo jedzie do aquaparku - problem - usprawiedliwiać taką nieobecność?
  • dziecko nie pracuje na lekcji, rozmowy z matką i pedagogiem nie przynoszą efektów
  • niektórzy rodzice nie dbają o spakowanie dzieciom śniadania, książek, wyposażenia piórnika, odrabianie zadań domowych (zdziwilibyście się JAKIE to dzieci...)
  • rodzice nie przynoszą usprawiedliwień nieobecności
  • itd...
Starsze koleżanki radzą: nie rób sobie problemów. Zamieć wszystko pod dywan, udawaj, że to się nic nie dzieje. Bo jak zrobisz z tego szum, albo sprawy za bardzo się rozejdą, to popsuje ci opinię. Już nie będziesz taką dobrą nauczycielką, tylko tą, która nie radzi sobie z problemami w klasie. I wtedy przestaną mi dawać takie dobre klasy "b", a dostanę same gagatki. Źle mi z tym. Takie rady każą mi oszukiwać. Usprawiedliwiać zawsze i wszystko, "bo przecież dzieci w pierwszej klasie nie wagarują" - i po co ma dyrekcja ścigać za ilość godzin nieusprawiedliwionych? Nie wpisuj dzieciom spóźnień, bo leci przez to opinia o klasie, nie rozdmuchuj problemów, UDAWAJ ŻE ICH NIE MA. Ot, złote rady doświadczonych koleżanek - jak przetrwać w szkole i mieć dobrą opinię w środowisku lokalnym. Bo te panie, które wszystko zamiatają pod dywan uchodzą za najlepsze nauczycielki, bo we wszystkim pobłażają, dzieci głaskają, na rodziców chuchają i dmuchają, żeby przypadkiem skarg nie było do dyrekcji. Ot, w takim środowisku przyszło mi pracować. Czy więc sprawdza się powiedzenie: wszedłeś między wrony, musisz krakać jak i one?
Nie, nie muszę. To mój wybór. Będzie ciężko. Ale ja zawsze byłam inna.