10 października 2016

W świecie eksperymentów - czyli Festiwal Nauki

Udało nam się w tym roku zapisać na warsztaty chemiczne w ramach Dolnośląskiego Festiwalu Nauki. Zajęcia były prowadzone przez animatorkę Uniwersytetu Dziecięcego UNIKIDS, dzięki czemu przekaz był bardzo czytelny i zrozumiały nawet dla najmłodszych uczniów. Dzieci miały okazję pobawić się w detektywów. Był ogień, był wybuch, zadyma a nawet krew. Atrakcji co nie miara. Najczęściej padało słowo WOOOOW! Super sprawa, polecam! :-)

2 października 2016

Dzień Chłopca

W tym roku świętowaliśmy Dzień Chłopca podwójnie, najpierw w Bibliotece Miejskiej, a później w klasie. Chłopcy brali udział w próbach mądrości, wytrwałości i odwagi; rozwiązywali różne zagadki i zadania, a dziewczynki w tym czasie przygotowywały dla swoich kolegów plakat z życzeniami. Była to świetna okazja, by lepiej się poznać. W klasie natomiast - dzięki uprzejmości jednej z mam, na każdego czekała słodka niespodzianka - pyszne babeczki czekoladowe (dla chłopców w kształcie samochodzików).

16 września 2016

Międzynarodowy Dzień Kropki

Idea obchodów Dnia Kropki zaczęła się kilkanaście lat temu, kiedy Peter H. Reynolds napisał krótką książkę pt. The Dot. Historia opowiada o małej dziewczynce Vashti, która nie potrafiła nic narysować na lekcji plastyki. Trzyminutowy filmik na tej podstawie można zobaczyć tutaj: https://www.youtube.com/watch?v=ILSyGSaMoEg
Książka została przetłumaczona na ponad dwadzieścia języków oraz wydana alfabetem Braille’a. Historia Vashti szybko zyskała wielu fanów i tak powstał International Dot Day (przypada co roku 15 września) - święto kreatywności, odwagi, odkrywania talentów i zabawy, której motywem przewodnim jest właśnie kropka.
Czwartek, 15 września był w naszej klasie również pod znakiem kropki :-) Najpierw obejrzeliśmy film o Vashti, opowiadaliśmy o swoich pasjach, talentach i umiejętnościach. Bawiliśmy się w rozpoznawanie okrągłych przedmiotów po dotyku, tworzyliśmy rysunki stworzone z samych kropek, układaliśmy w grupach obrazki z plastikowych nakrętek (btw. - świetna pomoc dydaktyczna!), ozdabialiśmy opaski i medale z płyt CD kropkowymi motywami, a na matematyce uczyliśmy się dodawania na świeżym powietrzu podczas zabawy ruchowej - oczywiście z motywem kropek. To był bardzo wesoły i aktywny dzień. Od dziś wyrażenie: NIE POTRAFIĘ - nie istnieje w dziecięcym słowniku :-)
Lubię nietypowe święta, to wspaniała okazja do zorganizowania nieszablonowych, kreatywnych zajęć. I od razu w szkole jest kolorowo i przyjemnie!

7 września 2016

Wróciłam!

Dzień dobry! Witajcie po wakacyjnej przerwie. W czerwcu było pesymistycznie, a teraz przede mną nowe wyzwanie :-) Jednych to cieszy, innych może mniej - ale nadal jestem nauczycielką, tyle że teraz w nowej szkole. Blisko domu - to zaleta (bo tylko kilka minut spaceru) ale i wada (uczę osiedlowe dzieci - bardzo specyficzne środowisko). Klasa 16 osobowa - to ogromna zaleta (chyba nie muszę tłumaczyć dlaczego), ale i wada...bo zespół niezwykle trudny, 1/3 klasy z orzeczeniami i różnego rodzaju zaburzeniami, ach, no i dwa razy więcej chłopców niż dziewczynek. Zapowiada się trudny rok pełen wyzwań. Nie narzekam, dziękuję Bogu i cieszę się, że mam pracę (przynajmniej na ten rok, żeby dokończyć staż).
Mnóstwo nowych pomysłów i planów, a co uda się zrealizować, to czas pokaże. Na razie priorytet: "ujarzmić i oswoić" te rozbrykane maluchy :-)

27 czerwca 2016

To już jest koniec...

Zakończenie roku, ostatni dzwonek, rozdanie świadectw i... czas pożegnania. Smutny był to dzień. Ciężko znaleźć odpowiednie słowa widząc łzy w oczach dzieci i rodziców, złość, żal i rozczarowanie, że od września już nie będzie z nimi ukochanej pani. I już nic nie będzie takie samo. Szkoda, że nikt o tych maluchach nie myślał planując kolejny rok szkolny. Wiadomo, że po trzech latach zmienia się wychowawca, ale żeby po roku w klasie 6-latków zmieniać nauczyciela? 

Powiedziałam dzieciom tydzień przed zakończeniem roku szkolnego. Wpadły w zbiorową histerię. Przez 45 minut (już po lekcjach) nie mogłam ich uspokoić. Próbowałam na różne sposoby. Płakałam ja, płakały one...Od rodziców wiem, że najgorsze są wieczory, kiedy zasypiają. Płaczą, pytają co dalej, dlaczego nie da się cofnąć czasu, nie chcą nikogo innego, chcą pani Justynki...żal serce ściska. Codziennie przynosiły laurki, przytulały się częściej niż zwykle, chodziły smutne. Nie mogą się pogodzić z rozstaniem. Tłumaczę im, że przyjdzie inna pani, że też będzie dobrze i wesoło, że najlepsze jeszcze przed nimi. Nie wierzą. Ani one, ani rodzice. Bo wiedzą co ich czeka. I wiedzą, że lepsze już było :-(



Rodzice walczą. Poruszają niebo i ziemię, żeby przywrócić mnie do pracy. Piszą do prezydenta, do kuratorium, planują też do ministerstwa. Miłe z ich strony, że są tak zdeterminowani. Ze łzami się żegnaliśmy, choć ich optymizm przebił wszystko, oni wciąż wierzą, że spotkamy się we wrześniu. Czas pokaże...


Stało się, jestem w gronie 15 tysięcy nauczycieli w Polsce, którzy stracili pracę. Dyrekcja żegnała mnie z wielkim poczuciem straty, dostała z urzędu nakaz redukcji etatów, a jednym z kryteriów był staż pracy i stopień awansu zawodowego (przyspieszyć tego akurat nie mogę). W tym wypadku nie liczą się osiągnięcia, starania, opinie uczniów i rodziców. Prawo jest okrutne. A Karta Nauczyciela jeszcze bardziej. Bo chroni niestety złych nauczycieli, o których każdy wie, że zwolnieni zostać powinni...ale nie mogą :-(

Póki co moja przyszłość jest jedną wielką niewiadomą, życiem z wiary i radością każdego kolejnego dnia, kiedy się budzę. Nie planuję, bo nie wiem co dalej. Czy wrócę do szkoły, czy dostanę pracę w przedszkolu, czy w ogóle mam zmieniać branżę? 

Niby wakacje, a nie cieszą wcale...Może jeszcze kiedyś tu wrócę...?



20 czerwca 2016

Wycieczki, warsztaty, zabawy...

Koniec roku już za kilka dni, a mi znów nazbierało się zaległości już od maja. Zatem wrzucam skrót i fotorelacja z ostatnich wydarzeń:

6 maja odwiedziliśmy wrocławski ogród zoologiczny. Zwiedzaliśmy przede wszystkim Afrykarium, a na całe zoo już zabrakło nam czasu. To był wyjazd z przygodami, ponieważ po drodze zepsuł się nam autokar. Grunt, że wszystko dobrze się skończyło :-) Dzieci zachwycone, a to najważniejsze.




18 maja w szkole odbyły się warsztaty świec żelowych. Naprawdę polecam! Stworzyliśmy piękne świece zapachowe wypełnione kolorowym piaskiem, muszelkami i kamyczkami ;-)



Dzień Dziecka w naszej szkole to już tradycyjnie Dzień Sportu i Inicjatyw Szkolnych. Dzieci zajęły 2 miejsce wśród pierwszych klas. Grunt to dobra zabawa, bo na wygraną nie było co liczyć skoro najmłodsze 6 latki rywalizowały z 7-latkami...Ale szkoda nerwów. Dyplomy i medale były dla wszystkich, nikt nie wrócił z pustymi rękoma do domu. A w klasie czekały jeszcze niespodzianki z okazji Dnia Dziecka, więc i tak było radośnie!

8 czerwca uczestniczyliśmy w warsztatach batiku. Sama byłam ciekawa co to będzie, bo tylko słyszałam o tej technice malarskiej, ale nigdy jej nie stosowałam. Znałam tylko 3 słowa z tym związane: wosk, materiał, malowanie. I tak też było. Efekt - powstały piękne kolorowe mandale, woskiem i farbą do tkanin malowane.


Myślicie, że to koniec? Heh, jeszcze nie ;-) Najlepsze zostawiłam na koniec. Czyli 9 czerwca. Tego dnia w naszej klasie odbyła się Tęczowa Zabawa dla rodziców i dzieci z okazji Dnia Mamy, Taty i Dziecka. Było nietypowo. Nie było wierszyków, laurek, piosenek. Za to wszyscy mieli świetne humory i bawili się znakomicie. Kto zna zabawę Ćwierćland z KLANZY - wie o czym piszę. Wrzucam zatem kilka fotek z imprezy. Zobaczcie sami:





W planach mieliśmy jeszcze podchody w lesie, ognisko i zabawę na świeżym powietrzu podczas pikniku rodzinnego, ale ponieważ pogoda mocno pokrzyżowała nasze plany musieliśmy zabawę odwołać. Albo raczej przełożyć...spróbujemy jeszcze raz w środę po południu. Może nam się uda spotkać...po raz ostatni...ale o tym w nasępnym poście.

24 kwietnia 2016

Lubimy czytać!

W ramach obchodów Światowego Dnia Książki i Praw Autorskich zorganizowałyśmy wspólnie z koleżanką międzyszkolny konkurs plastyczny pt. "Okładka ulubionej książki". Zgłosiły się tylko dwie szkoły, a szkoda...no ale - konkurs był zapowiedziany, więc i rozstrzygnięcie nastąpiło, choć uczestników była garstka. Ale odbyło się przedstawienie, poczęstunek, wręczenie nagród. Mam nadzieję, że w przyszłym roku będzie więcej chętnych.

Tego samego dnia w naszej klasie gościliśmy koleżanki z klasy czwartej (moje byłe uczennice, ach, jak ten czas szybko leci). Dziewczyny bardzo chciały przyjść do mnie na lekcje i pomóc w prowadzeniu zajęć. Nadarzyła się okazja, więc tydzień wcześniej rzuciłam hasło: promujemy czytelnictwo. Podałam im parę pomysłów co mogą przygotować. Nie liczyłam na cuda, w końcu to dopiero 4 klasa. Ale ich przygotowanie było o wiele lepsze niż gimnazjalistek, które jakiś czas temu realizowały w klasach I-III projekty edukacyjne.

Dziewczynki wyjaśniły pierwszakom genezę święta książki, w interesujący sposób odpowiedziały na pytanie: dlaczego warto czytać książki (wykorzystały przy tym aktywność maluchów), stworzyły na tablicy tzw. mapę myśli, mówiącą o tym, CO i gdzie można czytać, była też scenka rodzajowa, nauka na pamięć rymowanki zachęcającej do czytania, głośne czytanie fragmentu książki "Przygody Mikołajka", zagadki związane z tekstem oraz samodzielnie przygotowane  i zalaminowane (!) zakładki do książek.

Lekcja jak dla mnie przygotowana bardzo dobrze. Mam nadzieję, że moje pomocnice częściej będą się u mnie pojawiać. Zawsze to urozmaicenie zajęć :-) I grunt, że wszyscy byli zadowoleni!



23 kwietnia 2016

Z wizytą w przedszkolu

Od kilku miesięcy przygotowywaliśmy się do przedstawienia z okazji Światowego Dnia Książki, który co roku wypada 23 kwietnia. Z tej okazji zorganizowaliśmy tzw. Pochód Żywej Książki zakończony występem teatralnym w zaprzyjaźnionym przedszkolu. Uczniowie klasy pierwszej i trzeciej przebrani w baśniowe postacie wyruszyli ulicami miasta wesoło śpiewając piosenkę pt. "Witajcie w naszej bajce". Był Czerwony Kapturek, Czarownica, Królewna Śnieżka, Krasnoludki, Rycerz, Księżniczka, Kot w Butach, Wróżka, Tygrysek i inne bajkowe stworki :-)

Po przedstawieniu przedszkolaki miały za zadanie odgadnąć zagadki związane z różnymi baśniami, a w nagrodę każdy otrzymał książeczkę z wybraną bajką oraz słodką niespodziankę. Był też czas na wspólną zabawę uczniów z przedszkolakami. Pytałam, które z moich uczniów chciałoby cofnąć czas i wrócić do przedszkola...nie było chętnych. Wszyscy zgodnie stwierdzili, że w szkole bardziej im się podoba ;-) Choć od przedszkolnych zabawek ciężko ich było odciągnąć :-) Integrację uważam za wyjątkowo udaną. Powtórzymy to za rok!


22 kwietnia 2016

Kulisy teatru, czyli jak złapać światło

Kolejne zajęcia w Centrum Kultury za nami. Tym razem były to warsztaty teatralne. Po krótkiej prezentacji dotyczącej teatru i osób w nim pracujących (poza aktorami rzecz jasna), dzieci weszły na scenę i dokładnie obejrzały co się dzieje w kulisach w trakcie przedstawień. Poznały pracę elektryka, inspicjenta, akustyka, scenografa i reżysera. Atrakcji nie było końca: taniec na scenie, próby złapania światła (zdjęcie poniżej), wydawanie poleceń przez interkom, zabawy kukiełkami, pacynkami i jawajką, a nawet chodzenie po suficie kina (heh, dla dzieci atrakcja, a przecież to podłoga tylko dokładnie nad salą kinową ;-)). Jako, że w tej samej sali odbywają się seanse filmowe, jak i spektakle teatralne, dzieci mogły odkryć także kinowe kulisy.




21 kwietnia 2016

Sałatka jarzynowa, czyli warzywne niejadki

Hodowaliśmy już przez jakiś czas w klasie szczypiorek, przyszedł więc czas na zrobienie zdrowej sałatki jarzynowej. Każde dziecko miało przynieść jedno (ustalone wcześniej) warzywo, np. ugotowany ziemniak, marchewka, seler, por, pietruszka, natka itp. Zadaniem dzieci było swoje warzywko pokroić i wrzucić do wielkiej zielonej miski. Później wspólne doprawianie, mieszanie i ...konsumpcja. 

No właśnie, i tu pojawił się problem. Bo o ile samo przyrządzanie sałatki było hitem i wielką atrakcją, to już z jedzeniem pojawił się problem. Niektórzy to prawie płakali nad swoim talerzykiem (wcale nie było wiele na nim nałożone). A ja stwierdziłam uparcie, że nauka to praktyka. I nie liczy się, że dzieci znają wartość warzyw, wiedzą, dlaczego należy je jeść...skoro to tylko martwe słowa bez przełożenia na rzeczywistość. Na zachętę powiedziałam zatem, że stawiam 5 każdemu, kto przyniesie mi pokazać pusty talerzyk. Na kilka osób ta motywacja zadziałała. Innych niestety nawet nie ruszyło. Znalazły się też łakomczuszki, które brały kilka dokładek, ale to wyjątki (a szkoda...). 

Cierpliwie całą godzinę przesiedziałam czekając, aż dzieci zjedzą zawartość talerzyków. Skończyło się pogadanką o braku szacunku dla jedzenia. Smutne, bo rodzice nie doprowadzają maluchów do uczucia głodu, potem to doprowadza często do otyłości, bo maluchy nauczone, że żołądek ciągle pracuje i jedzą, jedzą, jedzą...tylko nie to co trzeba, raczej śmieciowe jedzenie. Niektórzy się tłumaczą, że w domu też nie jadają sałatek i surówek. To pytam się ja: co w takim razie jedzą? Głodne nie chodzą...

A mamusiom cierpliwości brak i odpuszczają. Szkoda, że deserów nikt nie odpuszcza. Deser musi być zawsze - niezależnie od tego czy dziecko obiad zje. Jeden ancymonek zamiast sałatki od razu otworzył jajko niespodziankę. Oj, poziom mojej irytacji sięgał zenitu. Kazałam schować. Nie jesz sałatki, nie ma słodyczy. Popłakał się. Trudno. Niech skarży mamie. Dzieci w mojej opinii są tak przesiąknięte niezdrowym jedzeniem, że smak warzyw je po prostu odrzuca. A cukier niestety uzależnia. Powrót do normalności wymaga czasu...a przede wszystkim konsekwencji rodziców. Życzę powodzenia!


14 kwietnia 2016

Małpi gaj, czyli dziecięcy raj

W marcu jak w garncu przysłowie głosi...pogoda byle jaka, w szkole na szaleństwa nie ma warunków, więc wybraliśmy się na wycieczkę do OK Parku - ogromnego raju dla dzieci. Żeby wycieczka miała jeszcze wymiar edukacyjny - wcześniej odwiedziliśmy głogowskie muzeum, gdzie dzieci poznały rycerskie zwyczaje i wykonały papierowego rycerza. Był też czas na spacer wzdłuż Odry w Głogowie. Wreszcie nastał czas zabawy (jak dobrze, że nie musiałam wchodzić z dziećmi do sali i przebywać w tym hałasie!). Maluchy wyskakałay się, wyszalały, pobawiły i z uśmiechami na twarzy wróciliśmy do domów. To był naprawdę udany dzień :-) Trzeba częściej wpuszczać dzieci w małpi gaj, zużyją trochę energii to później chwilę spokoju ma dorosły człowiek ;-) Heh, chyba wiecie coś o tym, prawda?


10 marca 2016

Bezkarność sprawców przemocy

Dziś będzie o bardzo smutnej rzeczy, która niestety mnie dotknęła. Sporo mówi się o przemocy rówieśniczej w szkole, o wielu nadużyciach nauczycieli wobec uczniów, o prawach dzieci i rodziców, tymczasem okazuje się, że nauczyciel, który doznał przemocy słownej i fizycznej ze strony ucznia, jest pozostawiony całkowicie sam sobie, a wszystkie przepisy mówiące o ochronie nauczyciela jako funkcjonariusza pubicznego stają się fikcją.

Mało się o tym mówi. Znalazłam w sieci tylko taki krótki artykuł: Uczniowie biją nauczycieli 

Nauczyciele milczą. Bo to jednak jest upokorzenie. Nikt nie chce być wytykany palcami.
Trudny temat. Wiem, zaraz mi powiecie - co to za nauczyciel, który pozwala dzieciakom na takie traktowanie, czy jak już parę lat temu słyszeliśmy - dopuszcza, by założono mu na głowę kosz na śmieci. Do tej pory też byłam przekonana, że to kwestia autorytetu, na który każdy musi sobie zapracować. Po wydarzeniach sprzed kilku dni - zmieniłam zdanie. Można być dobrym pedagogiem, naucycielem, mieć autorytet, dobre wyniki w pracy dydaktycznej i wychowawczej...i stać się ofiarą przemocy słownej i fizycznej siedmioletnich uczniów. 

Nie chcę wdawać się w szczegóły zaistaniałego zdarzenia, sprawą zajmuje się już dyrekcja, policja i sąd rodzinny. Ja tymczasem próbuję dojść do siebie. 

Przeraża mnie świat, w którym dane nam żyć. Świat, w którym dorośli boją się dzieci. A małolaty pozostają bezkarne. Dzwoniłam na policję, byłam u prawnika i...co z tego, że nauczyciel jest chroniony prawem, skoro dziecku poniżej 13 roku życia NIC NIE MOŻNA ZROBIĆ. Pytałam, czy można wyciągać konsekwencje wobec matki. Można. TEORETYCZNIE. Co jeszcze musi się stać, zanim rodzice, policja, sądy się opamiętają i zaczną chronić prawdziwe ofiary zamiast bezkarnych, śmiejących się w oczy siedmioletnich sprawców? Długa historia, która zostawiła swoje piętno w mojej psychice. Po zwolnieniu lekarskim wrócę do pracy, ale strach pozostanie. Nic już nie będzie tak samo...

Pociesza mnie tylko Bóg, który dziś przemówił do mnie w Biblii takimi słowami:

"Najmilsi! Nie mścijcie się sami, ale pozostawcie to gniewowi Bożemu, albowiem napisano: Pomsta do mnie należy, Ja odpłacę, mówi Pan" Rzym.12,19

29 lutego 2016

Zadania domowe

Zadania domowe - zadawać czy nie zadawać? Ostatnio w mediach znów głośno na ten temat. Przyznam, że sama mam mieszane uczucia, chociaż staram się trzymać systemu ustalonego z rodzicami na początku roku szkolnego. Jak sami jednak wiecie, zadowolić wszystkich się nie da...

W zeszłym roku w klasie 6-latków pojawił się ogromny problem i mnóstwo skarg rodziców (taka klasa...), że jakim prawem pani zadaje dzieciom do domu i później stawia np. złe oceny za brak zadania. Więc w odpowiedzi dyrekcja zdecydowała, że mamy 6-latkom NIE ZADAWAĆ W OGÓLE, a jeśli już, to tylko dla chętnych. Ja w tym roku otrzymałam podobną sugestię od pani dyrektor. Pozwoliłam się jednak z nią nie zgodzić i wyjaśniłam swoje stanowisko:

Pracujemy od poniedziałku do piątku i zadania domowe są zwykle codziennie, na weekendy nie zadaję. To jest czas wolny i dla mnie i dla dzieci. Czas na odrobienie zadania nie zajmuje więcej niż 20 min w ciągu dnia. Ocen niedostatecznych za brak zadania nie stawiam, piszę tylko: brak zadania, uzupełnij i ewentualnie odnotowuję w dzienniku z opisem. Odrobione zadania zazwyczaj oceniam naklejkami motywującymi z napisem: super, brawo, wspaniale, znakomicie itp.

Rodzice się na taki system zgodzili, z informacji zwrotnej wiem, że się sprawdza. Nikt nie narzeka, że jest zadań za dużo (no, może z wyjątkiem jednej mamy, która pracuje do wieczora i tak naprawdę nie ma czasu dla dziecka i nawet owe 20 min wydaje się jej ZA DŁUGO), niektórzy twierdzą, że powinno być więcej. Cóż, jak ktoś chce dodatkowo z dzieckiem pracować - nie bronię.
Musiałam po prostu znaleźć złoty środek :-)

Zadania domowe tak naprawdę nie są dla mnie, tylko dla dziecka, by nauczyć je systematycznej pracy w domu i utrwalić wiedzę zdobytą w czasie lekcji. Broń Boże, nie zadaję zadań ponieważ nie zdążyłam zrealizować materiału w czasie lekcji. Jeśli z jakiegoś powodu nie zdążyłam to odkładam to na następny dzień. Dostosowuję się do tempa większości klasy. Kto kończy zadanie szybicej dostaje dodatkowe karty pracy, żeby się nie nudził, ale nie obciążam dzieci i rodziców, bo czegoś nie zdążyły w czasie lekcji. Zadania domowe są zawsze zaplanowane.

Takie mam podejście do zadań domowych. Możecie się z nim zgadzać lub nie...chętnie poczytam w komentarzach Wasze opinie na ten temat.

28 lutego 2016

Rozwijamy sprawność manualną

Co zrobić, aby dzieci pięknie pisały i radziły sobie z wieloma czynnościami wymagającymi sprawności manualnej? Ćwiczyć! W dobie komputerów i tabletów niestety wielu rodziców zapomina jak ważne jest organizowanie dziecku zabaw, które wymagają sprawnych rączek. Dajemy dziecku kredki, ewentualnie gotowe naklejki i na tym wielu kończy swoją inwencję twórczą. 
A naprawdę niewiele trzeba...

Świetnie sprawdza się lepienie z plasteliny/modeliny/gliny/masy solnej, wycinanie nożyczkami, nawlekanie koralików na nitkę, robienie kulek z bibuły - dla dziecka frajda, a niesamowicie wpływa na rozwój sprawności manualnej.

Kilka dni temu byliśmy na warsztatach ceramicznych w Młodzieżowym Domu Kultury. Dzieci tworzyły 
z gliny zwierzątka wg ścisłej instrukcji pani prowadzącej. Istotne było właściwe łączenie poszczególnych elementów, oklepywanie gliny by nadać odpowiedni kształt, mocowanie małych elementów i wygładzanie za pomocą plastikowego nożyka. Wbrew pozorom zadanie wcale niełatwe, dlatego przed rozpoczęciem zajęć dzieci miały krótką gimnastykę, by przygotować paluszki do precyzyjnej pracy. 
Obserwując zmagania dzieci z gliną wniosek nasuwa się jeden: trzeba organizować więcej zajęć rozwijających malutkie rączki, zatem już niebawem - nawlekanie koralików z literkami :-)



8 lutego 2016

Aktywne półrocze za nami!

Nie wiem jak Wy, ale dla mnie siedzenie przez cały rok szkolny w murach szkoły jest po prostu nudne. Dlatego tak często jak pozwala na to czas i możliwości wychodzimy poza cztery ściany klasy, albo zapraszamy nietypowych gości do szkoły, by lekcja była nietypowa i zapadła dzieciom w pamięć.
Oto krótka fotorelacja:

Warsztaty komputerowe w Młodzieżowym Domu Kultury - dzieci pracowały na programach edukacyjnych 2+2 oraz Tuks Paint.

Bezpieczeństwo w pigułce - spotkanie ze strażnikiem miejskim

Pasowanie na czytelnika w Bibliotece Szkolnej

Śniadanie daje moc - podsumowanie programu edukacyjnego dot. 12 zasad odżywiania

Warsztaty produkcji lizaków we wrocławskim "Słodkie Czary Mary"

Największa w Polsce wystawa klocków LEGO - Wrocław

ChOINKOWO - warsztaty malowania bombek - w tym konkursie zajęliśmy 1 miejsce zdobywając zaproszenia na lody oraz do kina :-)

Andrzejki w Bibliotece Miejskiej

Spotkanie z Mikołajem

Spotkanie z górnikiem

Klasowy teatrzyk pt. "Na Straganie" J. Brzechwy

Dokarmiamy ptaki

Udział w przedstawieniu teatralnym pt. "Gąsienica", warsztaty pacynkowe

Były też konkursy plastyczne, warsztaty decoupage'u (przyznam, że 6 latki zrobiły bombki piękniejsze niż 2 i 3 klasiści! - wg pani prowadzącej zajęcia). Uczestniczyliśmy w kiermaszu książek i zabawek - dzieci sprzedawały swoje stare zabawki, a za zarobione pieniążki w czerwcu pójdziemy sobie na lody :-). W styczniu była też zabawa karnawałowa - byliśmy tak roztańczeni, że nie ma nawet jednego zdjęcia z całej imprezy. Sami więc widzicie, że dzieje się sporo...choć przekonana jestem, że to co najlepsze jeszcze jest przed nami. Drugie półrocze zapowiada się równie atrakcyjne. Pewnie i tak część rzeczy pominęłam, jak się tyle czasu zwleka, to później nie wszystko jestem w stanie odtworzyć w głowie :-) Grunt, że dzieci zadowolone, ja zresztą też. Idę zatem odpoczywać, w końcu mam urlop!


7 lutego 2016

Podsumowanie półrocza z 6-latkami

Czas znowu płynie zdecydowanie za szybko. Ledwie był początek roku szkolnego, a tu już pierwsze półrocze mamy za sobą. I jakoś zabrakło mi weny i chwili wolnego, by na bieżąco pisać jak sobie radzimy i co się dzieje w naszej wesołej klasie. W następnych postach postaram się opisać wydarzenia, tymczasem krótkie podsumowanie nabytych umiejętności w ciągu ostatnich paru miesięcy.

Zastanawiacie się pewnie jak te sześciolatki mogą wysiedzieć w ławce po 45 min...otóż, nie muszą :-) Przynajmniej nie u mnie. Staram się bowiem tak lekcje prowadzić, by aktywność często zmieniać. Są zabawy ruchowe, zajęcia w grupach i w ławkach i na dywanie, piosenki, pląsy i nauka przede wszystkim na konkretach. W nauczaniu matematyki korzystamy z palców, liczmanów, patyczków, klocków...i liczymy sami siebie. Tworzymy różne budowle, porównujemy, opisujemy. Czytamy coraz więcej, bo poza dwuznakami znamy już prawie wszystkie litery alfabetu (takie jest tempo wprowadzania liter w elementarzu, w poprzedniej klasie jak korzystałam z pakietu Wesoła Szkoła i Przyjaciele - litery były wprowadzane cały rok). Znamy już wszystkie cyfry (od 0 do 9), wykonujemy proste działania, rozwiązujemy zadania z treścią. Przyznam, że dzieci chłoną wiedzę w ekspresowym tempie. Fakt, że kluczową rolę odgrywa systematyczna praca w domu, bo to rodzice są najważniejszymi nauczycielami dziecka. I to co dzieje się w domu ma swoje przełożenie na efekty nauczania w szkole. Niech nikt mi nie wmawia, że 4 godziny nauki w szkole są wystarczające do dobrego opanowania podstawowych umiejętności z zakresu czytania, pisania i liczenia.

Mamy w klasie swoje zwyczaje, np. witamy się zawsze piosenką, czytamy lektury zawsze na dywanie, aktywność nagradzamy naklejkami motywacyjnymi (przekładają się później na oceny), zabawki z domu przynosimy tylko w piątki (to taki zwyczaj z przedszkola, ale ponieważ to 6-latki, to pozwalam na przynoszenie swoich ulubionych zabawek, wolę bowiem, żeby robiły to oficjalnie jeden raz w tygodniu, niż codziennie miałyby przemycać w plecakach swoje gadżety (bywa, że ciężkie), póki co maluchy starają się tego przestrzegać. Dzieci znają zasady, wiedzą co im wolno, a czego nie, choć często jeszcze sprawdzają jak mocno mogą naciągnąć granice.

Dzieci stają się coraz bardziej samodzielne, do świetlicy, sklepiku i biblioteki chodzą już same, wiedzą gdzie trzeba iść po kredę, potrafią same się rozebrać i ubrać, zamykają swoje szafki, pomagają sobie w czasie zajęć (np. ktoś szybciej skończy pracę, to pomaga dziecku, które pracuje wolniej lub czegoś nie potrafi). Wiadomo, to są dzieci, i czasem zdarzają się między nimi drobne nieporozumienia, ale generalnie świetnie się dogadują, bawią się w zgodzie. Jestem w stanie nawet ich zostawić samych w klasie na dwie minutki, żeby skorzystać z toalety (no wybaczcie, czasem naprawdę muszę, a przez 4h bez przerw ciężko wytrzymać ;-)). Za to zwykle jak z owej toalety wracam, to wszystkie dzieci są schowane pod ławkami, a jak wchodzę to wyskakują z rączkami w górę i krzyczą: NIESPODZIANKA! Miłe z ich strony, nie tylko dla mnie, ale świadczy o tym, że potrafią się dogadać ze sobą i zrobić coś wspólnie :-)

Kilka wyjść i wycieczek mamy już za sobą, chyba nikt tak często nie opuszcza szkoły z uczniami jak ja, ale cóż...jestem zwolennikiem nauki w terenie, więcej z tego w głowie zostaje. Relacja z wycieczek już niebawem :-)