13 stycznia 2015

O nauczycielskiej nagonce słów kilka

Wielką burzę w mediach i w gronie nauczycielskim wywołał list opublikowany przez panią minister Kluzik-Rostkowską na temat opieki nad dziećmi w przerwie świątecznej. Wiele już zostało na ten temat powiedziane i napisane, więc nie będę się powtarzać. Ci, którzy znają temat, wiedzą, że minister K-R działa niezgodnie z prawem (które sama ustala). Ale ja nie o tym...

Poczucie niesprawiedliwości z jakim się spotkałam ze strony przełożonych w postaci dyrekcji (bo spośród 100 nauczycieli do pracy ma przyjść tylko 16tu...) oraz pani minister - już mi minęło. Doszłam do wniosku, że złość nie ma sensu, bo wykańcza mnie samą, a sytuacji i tak nie zmienię.

Dyżur wypadł mi 29 grudnia. Polecenie od dyrekcji było takie, by dzwonić do rodziców, jeśli dziecko było zapisane od godziny 7 rano, a nie pojawiło się w świetlicy. Więc budziliśmy rodziców...którzy nawet nie raczyli powiadomić o zmianie sytuacji, że dziecko chore lub ma zapewnioną opiekę i w szkole się nie pojawi. Szkoda, że nie stać ich było na odrobinę kultury, żeby zadzwonić i powiadomić sekretariat, że ich dziecko nie przyjdzie. U lekarza jak się wizytę odwołuje, to wypada dzwonić, czyż nie? Dyżury po prostu nie miały sensu, siedziała jedna pani, nikt się nie pojawił, ale odsiedzieć swoje trzeba było.

Podczas mojego dyżuru pojawił się jeden tatuś z synkiem, ale jak zobaczył, że nikogo nie ma, to stwierdził, że jednak dziecko zostanie w domu. AHA - czyli można zostawić go samego lub ze starszym bratem? Czyli jednak jest opieka?! Owszem, jest - tylko jak istnieje możliwość darmowej niańki (bo właśnie tak zaczęto traktować nauczycieli), to rzecz jasna rodzice chcą z tej okazji skorzystać. Po co iść z dzieckiem na spacer, po co tworzyć relacje, po co ma mi w domu hałasować i przeszkadzać, skoro pani w szkole może się nim zająć i wychować?

Zapomnieli już rodzice, że są rodzicami, którzy są odpowiedzialni za swoje dzieci, za ich wychowanie. Dla niektórych jak mniemam szkoła powinna być całodobowa. Dziecko przyda się tylko na weekendy, żeby pochwalić się przed znajomymi - oto mój syn, moja córka. A na co dzień - najlepiej się pozbyć, zapisać na zajęcia dodatkowe, niech do domu wraca tylko na noc.

Btw, wracając do tematu przerwy świątecznej - chciałabym zauważyć, że nie dostajemy w tym czasie normalnej pensji, a średnią, co oznacza w moim przypadku sporo niższą wypłatę. Szkoda, że media tego nie nagłaśniają, za to z lekkością wypowiadają się jak to nauczyciele pracują po 3 godziny i zarabiają po 5000...ech, a tu wychodzi niewiele ponad najniższą krajową...jak to mówią - na waciki.

Podobno we Wrocławiu jakoś mądrze potrafili problem rozwiązać. Za dyżury dyrekcja (nie wiem tylko z jakiej puli) dodatkowo nauczycielom zapłaciła. Heh, ja mogę liczyć co najwyżej na dyrektorskiego smsa: dziękuję za dyżur - doprawdy, czuję się ogromnie zmotywowana i doceniona, ha ha ha!

Naprawdę chciałabym pracować od 8 do 16tej, a później zostawić pracę w pracy i zająć się domem. I na urlop chętnie pojadę w czerwcu, wrześniu i styczniu. Wystarczy mi 26 dni. Nie proszę o więcej. W przerwie świątecznej i tak musiałam zająć się pracą, tworzyć oceny opisowe dla każdego ucznia, pisać sprawozdania. O niesprawdzonych zeszytach nie wspomnę - nie zdążyłam. Wybaczcie, mam też rodzinę i swoje życie prywatne. I całe szczęście, bo inaczej człowiek by zwariował w tym chorym szale nauczycielskiej nagonki.

Szkoda, że nie ma już szacunku dla naszego zawodu. Nie szanują dzieci, co nie dziwi, skoro nie szanują rodzice, a to z kolei nie dziwi, jak nasłuchają się złych rzeczy w mediach i najwyższy przełożony w postaci pani minister zwraca się przeciwko swoim...czy szacunek w dzisiejszych czasach to zbyt wiele?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz