24 września 2015

Kto odpowiada za dziecko?

Przeczytałam dziś ten oto artykuł: Szkoła nie uniknie odpowiedzialności za dziecko i po raz kolejny ze strony Pani Minister czuję się obrzucona błotem. Po raz kolejny apele do rodziców: żądajcie od szkół, należy Wam się! A co, niech nauczyciele pracują w szkole, po szkole, mają oczy dookoła głowy, pozbawią się kompletnie życia rodzinnego i najlepiej niech od rana do nocy niańczą cudze dzieci - bo o nauce w szkole już chyba nie można mówić...Smutne.

A ja właśnie w tym roku szkolnym po raz pierwszy na zebraniu dałam rodzicom do podpisania oświadczenie następującej treści:
"Oświadczam, że ponoszę pełną odpowiedzialność za dziecko, które bez wiedzy i zgody nauczyciela opuszcza teren szkoły" - podpis rodzica.

Wyjaśniłam w bardzo prosty sposób: ja jestem jedna, dzieci w klasie ponad 20. Jestem z nimi przez cały czas, nie pozostawiam maluchów nawet chwilę bez opieki (przypomnę - 6 latki), ale...kiedy dziecko pyta mnie czy może iść do toalety - ufam mu, że do tej toalety pójdzie, a nie w przeciwnym kierunku gdzie jest wyjście ze szkoły. Takie sytuacje niestety się zdarzały. Dzieci kłamały, że idą do wc, do biblioteki, a później znajdywały się poza terenem szkoły - bo pobiegły gdzieś do sklepiku, do cioci, babci, na plac zabaw...to nie były częste przypadki, raczej sporadyczne. Ale były. I pytanie - kto wtedy za dziecko odpowiada? Zapytacie, kto dopuścił, żeby maluch ze szkoły uciekł? No rzecz jasna - winny nauczyciel, bo nie dopilnował. Więc ja się pytam - jak dopilnować? W moim odczuciu dziecko, które ma przez rodziców wpojone normy i wie, że nie wolno kłamać, a nauczyciela trzeba słuchać - samo nie ucieknie ze szkoły.
Wiadomo, nauczyciel po jakimś czasie jak dziecka nadal nie ma, zwróci na to uwagę, zacznie szukać (choć to też trudne, bo przecież mu nie wolno zostawić pozostałych uczniów bez opieki i szukać jednej zbłąkanej owieczki, niczym w przypowieści biblijnej). Dlatego dla ochrony własnej uświadomiłam rodziców, żeby z dziećmi rozmawiali, ale i sami mieli odpowiedzialność za swoje dziecko. 
Bo w szkolnych realiach wszystkiego tak prosto jak pani minister myśli - załatwić się nie da. Może ktoś to wreszcie zrozumie, może rodzice sobie przypomną, że to oni odpowiadają za wychowanie swoich dzieci, że nauczyciele tylko mają ich wspierać, a nie wyręczać.
Szkoda, że obecna minister tak bardzo zniszczyła wizerunek szkoły i nauczycieli. To co po niej zapamiętam - to skłócanie rodziców i grona pedagogicznego - z tego otrzymałaby ocenę celującą...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz