7 lutego 2016

Podsumowanie półrocza z 6-latkami

Czas znowu płynie zdecydowanie za szybko. Ledwie był początek roku szkolnego, a tu już pierwsze półrocze mamy za sobą. I jakoś zabrakło mi weny i chwili wolnego, by na bieżąco pisać jak sobie radzimy i co się dzieje w naszej wesołej klasie. W następnych postach postaram się opisać wydarzenia, tymczasem krótkie podsumowanie nabytych umiejętności w ciągu ostatnich paru miesięcy.

Zastanawiacie się pewnie jak te sześciolatki mogą wysiedzieć w ławce po 45 min...otóż, nie muszą :-) Przynajmniej nie u mnie. Staram się bowiem tak lekcje prowadzić, by aktywność często zmieniać. Są zabawy ruchowe, zajęcia w grupach i w ławkach i na dywanie, piosenki, pląsy i nauka przede wszystkim na konkretach. W nauczaniu matematyki korzystamy z palców, liczmanów, patyczków, klocków...i liczymy sami siebie. Tworzymy różne budowle, porównujemy, opisujemy. Czytamy coraz więcej, bo poza dwuznakami znamy już prawie wszystkie litery alfabetu (takie jest tempo wprowadzania liter w elementarzu, w poprzedniej klasie jak korzystałam z pakietu Wesoła Szkoła i Przyjaciele - litery były wprowadzane cały rok). Znamy już wszystkie cyfry (od 0 do 9), wykonujemy proste działania, rozwiązujemy zadania z treścią. Przyznam, że dzieci chłoną wiedzę w ekspresowym tempie. Fakt, że kluczową rolę odgrywa systematyczna praca w domu, bo to rodzice są najważniejszymi nauczycielami dziecka. I to co dzieje się w domu ma swoje przełożenie na efekty nauczania w szkole. Niech nikt mi nie wmawia, że 4 godziny nauki w szkole są wystarczające do dobrego opanowania podstawowych umiejętności z zakresu czytania, pisania i liczenia.

Mamy w klasie swoje zwyczaje, np. witamy się zawsze piosenką, czytamy lektury zawsze na dywanie, aktywność nagradzamy naklejkami motywacyjnymi (przekładają się później na oceny), zabawki z domu przynosimy tylko w piątki (to taki zwyczaj z przedszkola, ale ponieważ to 6-latki, to pozwalam na przynoszenie swoich ulubionych zabawek, wolę bowiem, żeby robiły to oficjalnie jeden raz w tygodniu, niż codziennie miałyby przemycać w plecakach swoje gadżety (bywa, że ciężkie), póki co maluchy starają się tego przestrzegać. Dzieci znają zasady, wiedzą co im wolno, a czego nie, choć często jeszcze sprawdzają jak mocno mogą naciągnąć granice.

Dzieci stają się coraz bardziej samodzielne, do świetlicy, sklepiku i biblioteki chodzą już same, wiedzą gdzie trzeba iść po kredę, potrafią same się rozebrać i ubrać, zamykają swoje szafki, pomagają sobie w czasie zajęć (np. ktoś szybciej skończy pracę, to pomaga dziecku, które pracuje wolniej lub czegoś nie potrafi). Wiadomo, to są dzieci, i czasem zdarzają się między nimi drobne nieporozumienia, ale generalnie świetnie się dogadują, bawią się w zgodzie. Jestem w stanie nawet ich zostawić samych w klasie na dwie minutki, żeby skorzystać z toalety (no wybaczcie, czasem naprawdę muszę, a przez 4h bez przerw ciężko wytrzymać ;-)). Za to zwykle jak z owej toalety wracam, to wszystkie dzieci są schowane pod ławkami, a jak wchodzę to wyskakują z rączkami w górę i krzyczą: NIESPODZIANKA! Miłe z ich strony, nie tylko dla mnie, ale świadczy o tym, że potrafią się dogadać ze sobą i zrobić coś wspólnie :-)

Kilka wyjść i wycieczek mamy już za sobą, chyba nikt tak często nie opuszcza szkoły z uczniami jak ja, ale cóż...jestem zwolennikiem nauki w terenie, więcej z tego w głowie zostaje. Relacja z wycieczek już niebawem :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz